Warning: mysql_result(): supplied argument is not a valid MySQL result resource in /home/hendryko/www/wrock.pl/include/class/meta.class.php on line 98
Relacja Wrocław Rock Portal
User:
Hasło:
   Zapamiętaj mnie
 
 
> Szybka rejestracja
> Zapomnialem hasla

+ Dodaj koncert, wydarzenie


Najbliższe patronowane koncerty

Losowi użytkownicy

blogsaturnin Aggieaet
Pollydll Cassielbf
Eveqbo poopenkar

Reklama





Metalowa wiejska zabawa - Korpiklaani, Kivimetsän Druidi - Firlej

Dodany przez: uzi , dnia 2007-10-30 Przeczytano 1310 razy.


Data: 17 października 2007
Miejsce: Wrocław, Ośrodek Działań Artystycznych Firlej
Zespoły:
Korpiklaani
Kivimetsän Druidi


Był to dla mnie wieczór nowości - bo nie znałem do tej pory ani klubu Firlej, ani - oczywiście - Kivimetsän Druidi, ani - co może trochę wstydliwe - Korpiklaani. Pierwszy dał się poznać oczywiście lokal - jako coś zupełnie innego, niż inne wrocławskie kluby, w których odbywają się koncerty metalowe. Otóż - jak przystało na Ośrodek Działań Artystycznych, a nie byle jaki klub muzyczny - Firlej ma pokaźną, porządną salę koncertową, na której (za wyjątkiem kilku metrów kwadratowych przy ścianie na przeciw sceny) nie ma stołów i krzeseł. Mimo tego "profesjonalniejszego" podejścia do organizacji koncertów, scena jest tylko symbolicznie podniesiona w stosunku do podłogi, co miało oczywiste implikacje, gdy tylko zebrał się przed nią tłum fanów podczas występu Korpiklaani.

Ale po kolei: punktualnie (co było lekkim szokiem, w porównaniu do spóźnień będących normą w Madnessie) o 19 na scenę udekorowaną wielkim logo Kivimetsän Druidi (zza którego wystawało jeszcze większe, Korpiklaani) weszli jego właściciele. Mimo że ten support zapewne był nowością nie tylko dla mnie, ale i dla co najmniej 90% publiczności, to szybko zgromadził na parkiecie żwawo skaczący tłumek. Skaczący do nieźle wykonywanego folk metalu, któremu jednak niestety zazwyczaj brakło "tego czegoś". Ich muzyka ma klimat nieco poważniejszy, niż Korpiklaani czy np. Finntroll, ale wciąż była stosownym wprowadzeniem do tego, co usłyszeliśmy później. Na uwagę zasługuje utwór "The Tyrant", jeden ze spokojniejszych w setliście zespołu.

Jasnym punktem zespołu był głos solistki, który niestety - z winy dźwiękowców - ginął pomiędzy zbyt głośnymi instrumentami i growlem frontmana. Jeśli chodzi o image, zespół robił raczej dobre wrażenie. Muzycy byli ubrani dość typowo dla metalu (czarne spodnie, kamizelki, t-shirty, pieszczochy), solistka - w ludową suknię i diadem na głowie (który zresztą często sobie musiała poprawiać). Gitarzyści i klawiszowiec mieli na twarzach znaki z czarnej farby, które wyglądały stylowo dopóki... nie zaczęły się po kilku utworach rozmywać w strugach potu.

Po zagraniu m. in. "Veljet", "Pohjoinen Mahti", "Burden", "The Tyrant" i "Mustan Valtikan Aika", o 19:45 Druidzi opuścili scenę. W ciągu kwadransa zniknął transparent KMD, pojawił się mikrofon z pokaźnymi rogami renifera (skierowanymi w stronę publiczności, co mogło rodzić obawy o bezpieczeństwo tych na frontline'ie), wreszcie wyszli ubrani w stylu "chłopskim" (?) członkowie Leśnego Klanu i szybko wypróbowali dźwięk swych instrumentów, w tym oczywiście skrzypiec i akordeonu.

Ich występ zaczął się najlepiej chyba znanym - również z coverów - utworem "Journey Man", który od razu wyzwolił w publiczności niesamowitą energię. Od tego momentu przy przaśnych (jak przystało na folk metal) melodiach w metalowych aranżacjach przez osiemdziesiąt minut tłum pod sceną skakał, moshował i headbangował niemal bez przerwy. Szybko zapanował nastrój beztroskiej imprezy w remizie, między innymi dzięki temu, że muzycy pili na scenie piwo, a skrzypek (podczas gry, co dodatkowo świadczy o pewnego rodzaju kunszcie) palił papierosy.

Najpierw usłyszeliśmy takie tytuły jak "Korpiklaani", czy "Cottages And Saunas". Później zrobiło się nieco spokojniej, czy wręcz instrumentalnie ("Pellonpekko"). Nie mogło zabraknąć też tytułów o tematyce alkoholowej - "Happy Little Boozer", długo skandowanego przez publiczność "Wooden Pints", czy też "Beer Beer", na początku którego lider zespołu... chlusnął w publiczność resztką swojego piwa. Przez pewien czas można było zauważyć problemy akordeonisty z mikrofonem.

O 21 zespół zszedł ze sceny, by wrócić i w ok. 20 minut zagrać trzy bisy. Ogólnie koncert był bardzo przyjemny. Muzyka obu zespołów nie jest przesadnie ambitna czy różnorodna - ale kto powiedział, że ma być? Miała być zabawa, i była. Zgryźliwie tylko stwierdzę, że wolałbym z tego samego podgatunku koncert Finntrolla - jednak agresywność i pewien specyficzny rodzaj mroku stanowi przewagę tego zespołu nad Korpiklaani.


Autor: uzi

Komentarze

»
Opinie na temat wydarzenia.
Nikt jeszcze nie komentował tej strony.

Dodaj komentarz

»
Podziel się swoją opinią.
Nick:
Musisz wypełnić to pole
E-mail:
Musisz wypełnić to pole
Komentarz:
Musisz wypełnić to pole

Musisz wypełnić to pole