Warning: mysql_result(): supplied argument is not a valid MySQL result resource in /home/hendryko/www/wrock.pl/include/class/meta.class.php on line 98
Relacja Wrocław Rock Portal
User:
Hasło:
   Zapamiętaj mnie
 
 
> Szybka rejestracja
> Zapomnialem hasla

+ Dodaj koncert, wydarzenie


Najbliższe patronowane koncerty

Losowi użytkownicy

rtyyc rcghjajz
zuzannakaczmare Michaelmpo
Charlescld erwna466

Reklama





Roro wiezie gwiazdy - artykuł z gazeta.pl

Dodany przez: d0ti , dnia 2008-10-04 Przeczytano 3464 razy.

Roro wiezie gwiazdy


autor tekstu: Magda Piekarska, źródło: gazeta.pl



Wygląda jak Robert Plant, jeździ jak szatan i charyzmą przyćmiewa każdą gwiazdę. Bo Roro to kierowca legenda; woził muzyków Black Sabbath i Tercetu Egzotycznego. Ostrzegamy: jazda rorobusem jest ryzykowna - zwykle okazuje się, że to do niego ustawia się najdłuższa kolejka po autografy. Najsławniejszego kierowcę muzyków opisuje Magda Piekarska.




- Prawdziwy easy rider - mówi o nim aktor i wokalista Sambor Dudziński. - Największy artysta wśród kierowców - dodaje Izabella Skrybant-Dziewiątkowska. A Maciek Kurowicki, wokalista Hurtu, rzuca bez wahania: - Roro to rock'n'rollowy image i wolność, jaką on ze sobą niesie. - Rora zna się od zawsze - wzrusza ramionami saksofonista Piotr Baron pytany, kiedy poznał legendarnego kierowcę.



Roro, czyli Mirosław Rychel. Wiek? 21 skończone, tylko nie pamięta kiedy. Czyli w przybliżeniu - 50. Znaki charakterystyczne: imponujące blond loki (nieco przyprószone siwizną), urok osobisty, który sprawia, że po trzech minutach rozmowy ma się wrażenie, jakby się znało go od lat, i nieodłączny rorobus marki Mercedes. Od 20 lat wozi nim artystów na trasy koncertowe. Jeździł ze wszystkimi: od Black Sabbath i Deep Purple, przez Ich Troje i Tercet Egzotyczny, po Leszka Możdżera i moskiewski Kwartet Szostakowicza. A jeśli przyjąć, że rock'n'roll to nie tylko muzyka, ale i styl życia, to nawet w zestawieniu z długą listą swoich słynnych pasażerów Roro jest największym rock'n'rollowcem.





Kupiłem czarny ciągnik

Pojemność dwa czterysta



Przed blokiem na ulicy Pilczyckiej we Wrocławiu parkują dwa rorobusy i masakra, 35-letnia ciężarówka marki Mercedes, oczko w głowie Rora. - Nie wiem, ile razy wymieniałem jej wszystkie części, łącznie z silnikiem - przyznaje. - Ale za nic jej nie sprzedam - ja ją kocham. Nigdy mnie nie zawiodła.



Pomiędzy parzeniem herbaty z pokrzywy a odbieraniem kilkunastu telefonów Roro opowiada historię swojego życia. Zapętloną, pełną pobocznych wątków i dygresji. O tym, jak w wieku sześciu lat mama ("uroda młodej Violetty Villas i prawdziwy talent do życiowych pomyłek") zaprowadziła go do domu dziecka w Dusznikach-Zdroju. Bo jej kolejny mężczyzna nie tolerował cudzego dziecka w domu. Jak ciężko to odchorował. I jak po latach rozumie, że dzięki temu wyszedł na ludzi.



- Do mamy nie mam żalu, mam z nią świetny kontakt - mówi. - Jako dziecko byłem strasznie do niej przywiązany. Przeżywałem każdy jej kolejny romans, byłem zazdrosny o wszystkich facetów, których sprowadzała do domu. A bidul był takim poligonem, z którego wyciągnąłem jedną naukę: że w życiu albo jesteś pod wozem, albo stajesz się kimś. Jak stamtąd wyszedłem, chciałem przede wszystkim udowodnić mamie, że jak się czegoś bardzo chce, można to osiągnąć.



Twierdzi, że to życie w domu dziecka tak go wyćwiczyło, że potrafi oczarować każdego: od urzędnika skarbówki po policjanta. Jako 25-latek założył firmę budowlaną, po trzech miesiącach kupił pierwszy samochód (syrenę bosto - "w fatalnym stanie, ale dla mnie był to najpiękniejszy samochód na świecie"), a wkrótce potem - mieszkanie i kolejne auta.



- Wychodziło mi nie dlatego, że jestem taki dobry, tylko taki cwany - przekonuje Roro.



Ale jego pasażerowie są zgodni. - To złoty człowiek o gołębim sercu - mówią. Piotr Baron dodaje: - Roro to skrzyżowanie hipisa, kowboja i Roberta Planta. Znajomość z nim to zdecydowanie świąteczna historia.




Z Billem Halleyem

highwayem gna






W 1993, kiedy Mirek Rychel nie jest jeszcze Rorem, daje ogłoszenie do gazety. Standardowe: usługi transportowe, numer telefonu. Dzwoni Maciej Durczak, dziś jedna z najbardziej wpływowych postaci polskiego show-biznesu, wtedy menedżer raczej niszowych wrocławskich kapel Sedes i Indians. Potrzebuje kierowcy na trasę koncertową.



- Roro! - krzyczy, kiedy spotykają się w muzycznym klubie. To dlatego, że Rychel przypomina dziennikarza muzycznego Romana Rogowieckiego (- Długo z tym walczyłem, ale w końcu się poddałem - mówi Roro). Po kilku dniach trasy z Indians muzycy nie chcą rozstać się z kierowcą. - Chłopie, gdzie ty byłeś do tej pory? - pytają. Od tej pory na rynku muzycznym Roro nie ma konkurencji.



- Są kierowcy, którzy mają bardziej wypasione auta, z klimatyzacją i odtwarzaczami DVD, żeby podróż się nie dłużyła - przyznaje Dudziński, który jeździł z Rorem w trasy z Legitymacjami i spektaklem "Era wodnika". - U niego takie gadżety są niepotrzebne. Wystarczy posłuchać, jak nadaje przez to swoje CB-radio, tak jakby był częścią wielkiej rodziny easy riderów.



Inni kierowcy nie mogą tego zrozumieć. Pytają: - Jak ty to robisz? Ja mam nowego mercedesa sprintera, a siedzę kolejny dzień, oglądając "Plebanię", bo telefon milczy. A ty takimi wynalazkami zarabiasz!



Roro też nie wie, jak to się dzieje. Leszek Cichoński tłumaczy mu: - Roro, przecież chodzi o ciebie, a nie o samochód!





- To ktoś więcej niż kierowca - potwierdza Skrybant-Dziewiątkowska. - On kocha artystów, muzykę, każdą - od rock'n'rolla po disco polo. I tą swoją pasją daje napęd człowiekowi.



Maciej Kurowicki mówi o Rorze: prawdziwy człowiek drogi. - Dlatego tak świetnie dogaduje się z muzykami. Znajduje wspólny język zarówno z Leszkiem Możdżerem, jak i z Michałem Wiśniewskim z Ich Troje. Nie jest przebrany za luzaka - on taki jest naprawdę, to jego stan świadomości. Prawdziwy kontakt jest możliwy, kiedy potrafimy wyjść poza swoje życiowe role - muzyka, kierowcy. Z Rorem to się udaje jak z mało kim.



Kiedy siedzę na maszynie totalny czuję luz

Włączyć silnik, daję kopa, za mną tylko kurz




Dudziński mówi, że Roro sprawia wrażenie, jakby się urodził za kierownicą samochodu. - Kiedyś zobaczyłem go na ulicy na rowerze - wspomina. - I jakoś nie mogłem uwierzyć, że to Roro.



- Te jego rorobusy są nieco nadszarpnięte zębem czasu - przyznaje Skrybant-Dziewiątkowska. - Więc jak mam jechać w trasę, to córka łapie się za głowę: "Mamo, tylko nie Roro!". Bo on jeździ jak wariat. Ale ja się nie daję - jak dotąd nie było żadnej stłuczki. Chociaż Roro lubi nas wystraszyć, kiedy podczas podróży krzyczy nagle, że hamulec mu się urwał. Albo przymyka oko i udaje, że śpi.



Kurowicki mówi, że Roro potrafi rozpuścić drażliwe sytuacje: - Jechaliśmy na koncert i po drodze trafiliśmy na roboty drogowe. Droga zamknięta, żeby ją ominąć, musielibyśmy nadrobić kilkadziesiąt kilometrów. A Roro podjechał do robotników, uchylił okienko i powiedział: "Wiozę ludzi do roboty". To wystarczyło: otworzyli barierkę i przejechaliśmy. Nie przypominam też sobie, żeby kiedykolwiek zapłacił jakiś mandat, chociaż kilkakrotnie zdarzało się, że policja nas zatrzymywała za przekroczenie prędkości.



Roro przyznaje, że mandaty płaci tylko wtedy, kiedy namierzy go fotoradar. Widać na drogówkę jego urok osobisty też działa. - Ale nie ze wszystkimi się udaje. Obłaskawię policjanta, ale czasami polegam z chamstwem nieopierzonych metalowych zespołów. Wtedy nie mam skrupułów: zwracam grzecznie uwagę raz i drugi, a jak to nie działa, zatrzymuję samochód i żegnam pasażerów.





Będę brał cię (gdzie?) w aucie (mnie?)



- Roro to facet, za którym nawet heteroseksualni mężczyźni oglądają się na ulicy - opowiada Baron. - Nie tylko dlatego, że jest przystojny - z niego emanuje energia, szczęście, zadowolenie z życia.



- Uważaj, bo będzie cię bajerował - ostrzega Dudziński. I rzeczywiście - bajeruje. A po chwili przyznaje z ręką na sercu, potrząsając lokami (nie obcina ich, bo wielbicielki grożą, że wtedy jego akcje spadną o połowę): - Nic na to nie poradzę, ale jestem pies na kobiety. Podejrzewam, że to genetyczny spadek po mamusi, ale z romansami sobie nie radzę.



Roro jest ojcem trójki dzieci - syna Pawła, też kierowcy i członka kapeli Roroband, córki Kingi, perkusistki, menedżerki jednej z wrocławskich restauracji, i najmłodszej, 20-letniej Natalii. Mieszka z żoną, tą samą od 29 lat, i młodszą córką. Razem, ale trochę osobno - bo żona nie mogła znieść niekończącego się pochodu Rorowych wielbicielek. - No i nie wiem, co robić - rozkłada ręce Roro. - Mógłbym jej przysięgać, że skończę z tym nałogiem, ale to tak, jakbym obiecywał, że zapiszę się do kółka różańcowego. Nic z tego nie będzie.



Ale to nie całkiem jego wina - bo cały problem w tym, że Roro w starciu z kobietami mięknie jak wosk. A one to bezwzględnie wykorzystują.






Dlaczego Heńka nie ma w piosenkach,

co ciężarówą posuwa w dal



- Roro to wdzięczny temat na piosenkę - przyznaje Dudziński. - Na pewno byłby to kawałek w stylu "Easy ridera".



Roro sam nie śpiewa, na gitarze zna może cztery chwyty (- Kiedyś to wystarczało, żeby czuć się jak Mick Jagger), ale muzykę kocha.



Sęk w tym, że mimo tych braków, kiedy z auta wysypują się muzycy z Rorem, łatwo o pomyłkę. Żona Andrzeja Mogielnickiego, autora tekstów piosenek, m.in. "Co się stało z Magdą K." i "Takie tango", na widok Rora wchodzącego do domu z muzykami raczej niszowej kapeli pomyślała: "Jeden kierowca, drugi, trzeci, czwarty i nareszcie - prawdziwa gwiazda rock'n'rolla!".



Skrybant-Dziewiątkowska nieraz musiała ścierpieć sytuację, kiedy to do Rora, nie do niej, ustawiała się najdłuższa kolejka po autografy.



- To socjologiczny ewenement - mówi Dudziński. - Nie wychodzi na scenę, nie śpiewa, a swoją osobowością potrafi przyćmić największe sławy. Wystarczy, że zatrzymamy się gdzieś po drodze w restauracji - po trzech minutach to Roro jest królem imprezy.



Roro uspokaja - w zupełności wystarcza mu rola gwiazdy drugiego planu. - Świetnie czuję się za kierownicą, kocham muzykę, uwielbiam być wśród ludzi - wylicza. - A jeszcze przy okazji zarabiam pieniądze. Co mnie mogło lepszego w życiu spotkać?







Śródtytuły pochodzą z piosenek: "Mój stary star" Janusza Rewińskiego, "Czarny ciągnik" Blendersów, "Harley mój" Dżemu, "W aucie" grupy Sokół feat. Pono





adres artykułu: http://miasta.gazeta.pl/wroclaw/1,35769,5735002,Roro_wiezie_gwiazdy.html?as=1&ias=2&startsz=x


Autor: d0ti

Komentarze

»
Opinie na temat wydarzenia.
avatar no prosze

Dodał(a) ~ , dnia 2011-05-24 13:15:51
avatar Takie zycie polecam Tym co juz dawno nie zyja

Dodał(a) ~ , dnia 2011-05-24 18:30:54
avatar -)

Dodał(a) ~ , dnia 2011-05-26 10:49:34

Dodaj komentarz

»
Podziel się swoją opinią.
Nick:
Musisz wypełnić to pole
E-mail:
Musisz wypełnić to pole
Komentarz:
Musisz wypełnić to pole

Musisz wypełnić to pole