Najważniejszy jest słuszny imidż, szatan i napierdalanie.
Naprawdę, szkoda mi Ciebie i Twoich ograniczeń.
Niektórzy nigdy nie dorosną....
Chłopaku, pisałem o kapelach, które coś osiągnęły. Wszystkie mają to do siebie, że grają niegrzeczną muzykę i mają (poza ATM) dość srogi image. Co ja poradzę, że nie grają jak Ty, w polóweczce z postawionym kołniorkiem i nie śpiewają o jajecznicy, co jak się domyślam jest dla Ciebie oznaką dorosłości i artystycznego majstersztyku. Taki lajf, widocznie publika do HOA nie "dorosła".
Postanowiłem kogoś pochwalić, aby już mi nie fikano, że tylko krytykuję. Na specjalny udział w dyskusji nie liczę, bo to chyba zbyt archiwalny temat, przynajmniej dla tego melomana, dla którego Hatesphere to "pokombinowany Hatebreed" i wesołej gromadki, która nie umie poprawnie "thrash" napisać (drogie dziatki, kiedyś za mniejsze braki w wiedzy można było stracić uzębienie lub odzież wierzchnią, dobre to były czasy, peszyn nat feszyn 100%).
Anyway, postanowiłem wypunktować kapele metalowe i okołometalowe z naszego miasta, które odniosły grubszy sukces na ogólnopolskiej czy światowej arenie. Dziwne, ale o wielu się nie pamięta/nie wie. Niech ten temat będzie źródłem wiedzy dla badaczy dawnych cywilizacji, którzy po nuklearnym armagedonie znajdą serwer z archiwum tego forum.
Lecimy:
1. Magnus
Absolutnie kultowy zespół. Zabójczy death/thrash, prawidłowy image (gwoździe, naboje, skóry, ćwieki, konfitury). Mieli swojego czasu wyjątkowy szacunek na scenie, grali na festiwalach, w czasach totalnej komuny cisnęli na koncerty do Francji czy Rosji (swojego czasu grali tam chyba 2 dni pod rząd, jeśli pamiętam). Sądząc po datach, byli jednymi z pierwszych odpowiedzialnych za narodziny death metalu zespołów na świecie. Byli też bodaj pierwszym zespołem metalowym w Polsce, który miał profesjonalnie prowadzony fan-club. Na owe czasy to był majstersztyk, limitowane edycje merczu dla członków klubu, zniżki na koncerty, regularne wysyłki newsletterów, przedruków wywiadów, itd. Wszystko byłoby fajnie, gdyby kapela nie zmieniła stylu i nie rozpadła się gdzieś w połowie lat 90. Na łez otarcie zawsze można sobie zarzucić "Gods of the crime", które jest pozycją wybitną lub też kupić koszulkę z okładką Scarlet Slaughter (wiedziałem, kto to robi, ale zapomniałem, na stówę dostępne w Selfmadegod). Kto powie o nich złe słowo, tego zgładzę.
http://www.myspace.com/magnus1989 http://www.magnusmetal.com/
2. Graveland
Tu się nie rozpiszę, bo poglądy polityczne lidera tej formacji, a zarazem chyba jedynego członka tego zespołu w tej chwili, są mi wrogie. Faktem jest, że na scenie NSBM ten zespół ma status legendy, a na ebayu ceny ich starych kaset osiagają horrendalną wysokośc. Muza wędrująca od prymitywnego blacku na początku po jakieś bardziej epickie historie w późniejszym etapie. Teraz nie wiadomo co Robert dzierga, tzn. ja nie wiem, bo mam to w dupie. Reklamować dalej nie będę, o konfliktach i masowej polewce z tej kapeli wspominac nie ma sensu, kto ma wiedzieć, ten wie, a kto w życiu zina nie miał w rękach, temu to niepotrzebne. W każdym razie sukces na miarę swojej specyficznej sceny odnieśli, są (on jest?) znani, wydawani i lubiani zagramanicą i tyle info starczy.
3. Lost Soul
Swojego czasu bodaj jeden z najszybszych i technicznych zespołów death metalowych w Polsce. Bardzo dobre wyszkolenie muzykantów, dzięki któremu udało im się w końcu podpisać papiery z Kmiołkiem, wydać płyty, pograć trasy z konkretnym towarzystwem, pokazać się na największych festiwalach w Polsce i kilku za granicą. Czy również poza Polandem grali trasy nie pamiętam, ale były takie plany, jak kiedyś słyszałem. Teraz ma wyjść nowa płyta, coś mi mówi że już nie tak dobra jak poprzednie, niestety, bo minęło troche lat, ponaddźwiękowy Adam gra sesyjnie z Azarath, a bez niego to raczej już nie będzie to samo. Mimo niewątpliwych sukcesów, to wciąż lekko niedoceniony zespół. Szkoda ich, a także projektów pobocznych-Shemhamforash się swojego czasu dobrze zapowiadał i raczej na zapowiadaniu się skończyło, ale już Askalon zmiażdżył swoim demo.
Najmłodsza kapela z zestawu i podejrzewam, że dla większości czytaczy nieznana. Taki urok grania grindu. Chłopcy młócą bardzo przyjemnie, mimo zaledwie 2 oficjalnych wydawnictw, pograli sobie sporo festiwali i tras. Nie ma sensu wymieniać z kim i gdzie, można ogarnąć w odpowiedniej sekcji na ich stronie, jest tego naprawdę sporo i z spora ilością kapel topowych. W tej chwili szukają wokalisty, więc dziewczyno, chłopaku, jeśli masz głębokie gardło (hmmm), wal do tych młodzianów jak w dym, na pewno pomogą zagospodarować ten talent
Innych kapel nie wymieniam, bo albo nie wiem o ich większych sukcesach, bądź też kiedyś w nich grałem:), bądź też są to sukcesy typu 17 miejsce na prowincjonalnym przeglądzie muzyki wszelakiej, albo pojedynczy zagraniczny gig. Jeśli jednak kogoś pominąłem, to dopisujcie.
Zastanów się czy bezkonstruktywna krytyka wszystkiego, odkąd się zarejestrowałeś, ma sens.
Krytyka i niezgoda na zastaną rzeczywistość jest motorem postępu:) Szatan reprezentuje rebelię i burzy zastany porządek. Nie imputuj mi tu, że po wszystkim jadę, bo Ci puszczę demo Wilczego Pająka i poznasz prawdziwy ból. Mało tu piekielnego ognia, więc pewnie rzadko się będę z kimkolwiek zgadzał, co nie znaczy że nigdy, a chyba też taki ma sens istnienia forum, uwaga - podkreślę, DYSKUSYJNEGO.
Pomysł pycha, jeśli faktycznie Germanie się nie spóźnią i o tej 20 zacznie się recital.
Łaknę informacji, czy na imprezie będzie można zakupić także odzież wierzchnią z nadrukami propagującymi artystyczne bezguście, moralne zepsucie i Waszą trupe taneczno-muzyczną?
Zależy, o co pytasz.
Wg Luhmanna i Fleischera podstawą procesu postrzegania jest dyferencjacja, a więc dopiero wskazując inny rzeczownik z tekstu moglibyśmy pogadać o tym, czy jest on audycją, lub pozostaje wobec niej w określonych relacjach, tworząc specyficzny konstrukt. O ile pamiętam, to chciałem wyrazić swoje mroczne pragnienia (por. Dark Funeral "My dark desires", "The secrets of the black arts", No Fashion Records, 1996) odnośnie funkcjonowania audycji właśnie.
Inspirowany brawurową kreacją anonimowej aktorki w "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz" odtwarzającej rolę salowej, tytułowej WW, pragnącej usłyszeć piosenkę Pana Koracza o zdrowiu, nienawidzę siebie.
Są ku temu dwa doskonałe powody:
- dzielenie się to chrześcijańska tradycja, blisko związana z rybołówstwem i rozdzielaniem na czworo pieczywa, zapewne wraz z włosiem z nosa piekarskiego czeladnika (stąd źródłosłów pewnego zwrotu frazeologicznego stałego)
- Kurt C. też się nienawidził, z tej okazji nawet napisał jakiś szlagier dla studentów i był się postrzelił w potylicę, a podobieństwa do Kurta to obelga.
Pomimo powyższych, pragnę, niczym Walentyna Wnuk, podzielić się swoimi pragnieniami.
- Więcej blastów. Gdy człowiek się spieszy, to Diabeł się cieszy. Również podwójna stopa miła jest sercu Lucyfera. Szatan kocha obfitość i reprezentuje wielość wyboru, czego symbolem są dwa kopyta. Nieprzypadkowo "gra na jedno kopyto" jest synonimem impotencji twórczej i reprezentanci tej szkoły powinni mieć z urzędu skręcane nadgarstki oraz mieć bana na publiczne ekspozycje swojej kalekiej twórczości. Gińcie w mękach, synowie Ringo Starra wy.
- Zero tolerancji dla student-rocka. Puszczanie w eterze nagrań Kazika, Kultu, Hurtu, Happysad, Nirvany i innych zespołów, których logotypy reprodukowane na tanich naszywkach zwisają posępnie z zielonych kwadratowych plecaków, przypięte tam uprzednio agrafką, to policzek w twarz dla całej ekipy. Niecne praktyki tego sortu powinny być zakazane i karane inhalacją iperytu.
- Co najmniej 66% emitowanych zespołów powinno używać sztucznych flażoletów. Od tego one są, od tego są one. Puszczanie Black Label Society, gdzie natężenie ww. jest wyjątkowo wysokie, jest obowiązkiem i rozkoszą, więc nie zwalnia z starannego doboru pozostałych wykonawców i filtrowania podług określonych kryteriów, o czem mowa poniżej.
- Zespoły, których członkowie występują publicznie w swetrach, powinny zostać zdelegalizowane i odcięte od publiczności, stąd audycja nie powinna promować nagannych nawyków odzieżowych i równie prymitywnych zamachów na estetykę. Puszczanie Nirvany to - 3k50 do atrakcyjności fizycznej i 8 lat przymusowych robót w kopalni siarki.
- Ta sama zasada dotyczy zespołów, których członkowie noszą wąsy. Wyjątkiem są Motorhead i Nashville Pussy. Nie pytaj dlaczego, bo dalibóg Kajko, nie zdzierżę.
- Było kilka zespołów o nazwie Requiem i wszystkie, z tym szwajcarskim śmierćmetalowym na czele, były słabe jak Mazowszanka bez gazu. To nie może być przypadek, zatem uprasza się o nie torturowanie trąbek Eustachiusza słuchaczy o wyrafinowanym guście muzycznym płodami pracy twórczej hord(y) o tej nazwie.
- Zza wielkiego kołacza nie słyszę żadnych symfonii bólu w wyższych rejestrach. Więcej schwarz metalu, na procę Antychrysta !!! (Tylko nie Żorżorot, czy Dajemu Bordżajar)
Zaspokojenie moich mrocznych pragnień podwyższy morale żołnierzy Szatana przed nadchodzącym armagedonem, stąd żądam wyjścia im naprzeciw. Kto nie jest ze mną, ten prywatnym drag-queen arcybiskupa.