Terminarze klubów 2015
Najbliższe patronowane koncerty
Ostatnie posty na forum
Dust Blow - Escape from Landscape, recenzja
Wykonawca: Dust Blow
Tytuł: Escape from the landscape
Data wydania: Wrzesień 2008
Typ: Lp
Wytwórnia: Lou & Rocked Boys
Ta istniejąca od 2001 roku formacja wreszcie doczekała się płytowego debiutu z prawdziwego zdarzenia. Co prawda w 2002 roku nagrali własnym sumptem płytkę In Rivers, ale dopiero teraz udało się im zagościć w profesjonalnym studiu gdzie pod okiem znanego ze współpracy z Acid Drinkers i Guess Why - Przemka „Perły” Wejmana” nagrali debiutancki album.
Escape from the landscape właściwie nie przynosi nic nowego. Każdy akord i dźwięk na płycie są każdemu fanowi gitarowego grania doskonale znane. Krążek pełny jest brudnych gitarowych dźwięków i krótkich piosenek. Całość trwa nieco ponad 30 min. I w tym właśnie jest siła tej formacji. Już od pierwszych chwil po włożeniu do odtwarzacza nasuwają się skojarzenia z takimi zespołami jak Nirvana czy Soundgarden. Zresztą fascynacji dźwiękami ze Seattle sami muzycy nie kryją.
Dust Blow nie chce być na siłę zespołem oryginalnym, ale tez daleki jest od modnych obecnie brytyjskich wpływów. Płyta powala ostrymi gitarowymi riffami oraz drapieżnym punkowym wokalem. Piosenki są szybkie, energetyczne i krótkie. Pozbawione niepotrzebnych ozdobników. Niektóre kompozycje ocierają się o punk rock poprzez swoją szybkość i energię. Mało jest dziś na gitarowej scenie takich kapel.
Płytę otwiera szybki singlowy utwór Runway. Mocne tempo opada dopiero w piosence Fate by już następna Stand up swoim czadem podrywała nogi do skakania. Następnie otrzymujemy kolejny singlowy kawałek 100 000 years, by przejść do najlepszego utworu na płycie Go away. Świetne gitary i melodia. Album kończy fajna ballada Black z gościnnym udziałem grającej na skrzypcach Matyldy Ciołkosz. Jeśli już o gościach mowa to trzeba powiedzieć, że wszystkie partie bębnów gościnnie nagrał Przemek Dąbrowski znany z zespołów Fruhstuck i Ocean. Wkrótce potem został członkiem Dust Blow.
Jak już wspomniałem na początku płyta nie jest odkrywcza. Co chwilę pobrzmiewają tu echa Nirvany, Soundgarden czy kilka razy moje ucho wychwyciło zagrywki w stylu Green Day. Jednak w tym przypadku wtórność wcale nie jest wadą tylko wręcz zaletą. Taka muza doskonale sprawdza się na koncertach. Do zalet należy dodać też wysoką jakość nagrania i świetne brzmienie.
By nagrać taka płytę trzeba nie lada odwagi. Chłopaki z Dust Blow ją mają i należą się im za to podziękowania. Życzyłbym sobie więcej takich płyt. Ten wrocławski zespół przy odrobinie szczęścia i ciężkiej pracy czeka spora kariera. Oby tak dalej.
Płytę można zakupić tutaj lub posłuchać na myspace.
Tytuł: Escape from the landscape
Data wydania: Wrzesień 2008
Typ: Lp
Wytwórnia: Lou & Rocked Boys
Ta istniejąca od 2001 roku formacja wreszcie doczekała się płytowego debiutu z prawdziwego zdarzenia. Co prawda w 2002 roku nagrali własnym sumptem płytkę In Rivers, ale dopiero teraz udało się im zagościć w profesjonalnym studiu gdzie pod okiem znanego ze współpracy z Acid Drinkers i Guess Why - Przemka „Perły” Wejmana” nagrali debiutancki album.
Escape from the landscape właściwie nie przynosi nic nowego. Każdy akord i dźwięk na płycie są każdemu fanowi gitarowego grania doskonale znane. Krążek pełny jest brudnych gitarowych dźwięków i krótkich piosenek. Całość trwa nieco ponad 30 min. I w tym właśnie jest siła tej formacji. Już od pierwszych chwil po włożeniu do odtwarzacza nasuwają się skojarzenia z takimi zespołami jak Nirvana czy Soundgarden. Zresztą fascynacji dźwiękami ze Seattle sami muzycy nie kryją.
Dust Blow nie chce być na siłę zespołem oryginalnym, ale tez daleki jest od modnych obecnie brytyjskich wpływów. Płyta powala ostrymi gitarowymi riffami oraz drapieżnym punkowym wokalem. Piosenki są szybkie, energetyczne i krótkie. Pozbawione niepotrzebnych ozdobników. Niektóre kompozycje ocierają się o punk rock poprzez swoją szybkość i energię. Mało jest dziś na gitarowej scenie takich kapel.
Płytę otwiera szybki singlowy utwór Runway. Mocne tempo opada dopiero w piosence Fate by już następna Stand up swoim czadem podrywała nogi do skakania. Następnie otrzymujemy kolejny singlowy kawałek 100 000 years, by przejść do najlepszego utworu na płycie Go away. Świetne gitary i melodia. Album kończy fajna ballada Black z gościnnym udziałem grającej na skrzypcach Matyldy Ciołkosz. Jeśli już o gościach mowa to trzeba powiedzieć, że wszystkie partie bębnów gościnnie nagrał Przemek Dąbrowski znany z zespołów Fruhstuck i Ocean. Wkrótce potem został członkiem Dust Blow.
Jak już wspomniałem na początku płyta nie jest odkrywcza. Co chwilę pobrzmiewają tu echa Nirvany, Soundgarden czy kilka razy moje ucho wychwyciło zagrywki w stylu Green Day. Jednak w tym przypadku wtórność wcale nie jest wadą tylko wręcz zaletą. Taka muza doskonale sprawdza się na koncertach. Do zalet należy dodać też wysoką jakość nagrania i świetne brzmienie.
By nagrać taka płytę trzeba nie lada odwagi. Chłopaki z Dust Blow ją mają i należą się im za to podziękowania. Życzyłbym sobie więcej takich płyt. Ten wrocławski zespół przy odrobinie szczęścia i ciężkiej pracy czeka spora kariera. Oby tak dalej.
Płytę można zakupić tutaj lub posłuchać na myspace.
Autor: Adam Palacz
Komentarze
Nikt jeszcze nie komentował tej strony. |